Rekalibracja i inne przykrywki – czego dowiedziałam się o relacjach z serialu „Wspaniała Pani Maisel?”

Ostatnio wciągnęłam się w serial „Wspaniała Pani Maisel”. Dawno żaden serial nie przyciągnął mnie tak bardzo, żeby zostać z nim aż 5 sezonów… Preferuję mini-seriale: mają historię i wiadomo, że potrwa ona np. 8 odcinków i będę mogła wrócić do życia 😉 No dobrze, ale dlaczego tak mnie wciągnęło?

Serial rewelacyjnie pokazuje relacje międzyludzkie, w sposób przerysowany wyciąga nasze nawykowe zachowania, lęki i pragnienia. Tytułowa bohaterka, Midge Maisel odkrywa, że ma talent komediowy i chce występować na scenie jako komik. Mamy lata 60-te, Nowy Jork, poprawność moralna, polityczna, religijna ma duże znaczenie. Konwenanse obecne są na każdym kroku.

W tych granicach narzuconych przez kulturę, religię (bohaterowie są żydami), tradycję każdy znajduje swój sposób na wyrażanie siebie i nie krzywdzenie innych. Nie zawsze się udaje.

Rodzice Midge unikają konfrontacji i trudnych sytuacji, stosując strategię „historii przykrywki”. Ta taktyka polega na wymyślaniu drobnych kłamstewek, aby uniknąć stresu i konieczności tłumaczenia się z nietypowych rozwiązań, czy zachowań. Często robią też wiele „na pokaz”, aby zachować pozory przed innymi. Powstaje „świetny” mechanizm obronny stosowany, aby uniknąć oceny i konfliktów. Bardzo zabawnie obrazuje to dialog między główną bohaterką a jej ojcem:
– Przestańcie się kłócić!
– Kto się kłóci? Rekalibrujemy nasz związek.

Midge Maisel z kolei nie potrafi być szczera w relacjach osobistych, za to szczera do bólu jest na scenie jako stand-upperka. Niestety, gdy na widowni pojawiają się znajomi, ta szczerość może zranić, co pokazuje, jak trudno jest być autentycznym w obliczu bliskich osób.

Wreszcie, relacja między Midge a jej byłym mężem, Joelem, pokazuje nam, że nawet gdy wydaje się, że dwie osoby pasują do siebie, mogą mieć trudności w komunikacji i poruszaniu trudnych tematów. Midge i Joel naprzemiennie opiekują się dziećmi, pomagają sobie, gdy trzeba, nawet ratują się wzajemnie z opresji. Jednakże nie potrafią głębiej przeanalizować swoich problemów. Unikanie niewygodnych rozmów to kolejny mechanizm obronny, który utrudnia rozwój relacji.

Oglądając serial i obserwując relacje między bohaterami, warto zastanowić się nad swoimi własnymi relacjami. Jakie mechanizmy obronne stosujemy? Czy unikamy trudnych rozmów? Jakie są nasze strategie radzenia sobie z konfliktami w relacjach z rodziną, przyjaciółmi czy partnerem/partnerką? Jakie mamy własne „historie przykrywki”? I najważniejsze – czy potrafimy pokazać się takimi, jakimi naprawdę jesteśmy, szczególnie wobec najbliższych osób?

Udostępnij:

Polecane wpisy

Ostatnio spotkałam się z kilkoma znajomymi, aby przegadać moje plany wprowadzenia konsultacji -wsparcia w rozwiązywaniu konfliktów w organizacji. Okazało się, że według nich nie jest to dobry kierunek. Poproszenie o wsparcie kogoś z zewnątrz nie byłoby dobrze widziane, bo to źle świadczy o firmie - nie radzi sobie z problemami. Poza nazywanie określonych sytuacji "konfliktem" też bywa odbierane jako przesada.
Pracowałam kiedyś z zespołem, w którym jeden z programistów był niezwykle dokładny. Bardzo dbał o coś, co sam nazywał "technical excellence". Uważał, że kod powinien być napisany w sposób, który w przyszłości nie będzie nastręczał żadnych problemów, ani nie budził żadnych wątpliwości. Możecie powiedzieć - "No ale właśnie tak powinno być". Hmmm... Jak ze wszystkim - to zależy :)